TAZBIR J. Wielka awantura Pierwszej Rzeczypospolitej

Tygodnik Powszechny 2007-11-20

Z prof. Januszem Tazbirem o Polakach na Kremlu rozmawia Andrzej Brzeziecki

JANUSZ TAZBIR (ur. 1927) jest historykiem, profesorem Instytutu Historii PAN. Bada histori? kultury i ruch?w religijnych w Polsce XVI i XVII w., jest te? publicyst? i popularyzatorem historii. Opublikowa? m.in. „Pa?stwo bez stos?w. Szkice z dziej?w tolerancji w Polsce w XVI i XVII w." (1967), „Okrucie?stwo w nowo?ytnej Europie" (1993).

ANDRZEJ BRZEZIECKI: – Gdy w 1603 r. w Rzeczypospolitej pojawi? si? cz?owiek podaj?cy si? za Dymitra – syna Iwana Gro?nego, ma?o kto mia? z?udzenia, ?e to prawdziwy nast?pca tronu, a jednak postanowiono go poprze?. Fina? okaza? si? tragiczny – „Dymitr" zgin??, a jego polscy towarzysze zostali je?li nie wymordowani, to internowani. Jednak gdy w 1607 r. pojawi? si? kolejny ??e-Dymitr, Polacy zn?w zaanga?owali si? po jego stronie, a wkr?tce w interwencj? w Rosji w??czy? si? sam kr?l.

JANUSZ TAZBIR: – Ju? kanclerz Jan Zamoyski pot?piaj?c pierwsz? Dymitriad? nazwa? j? Plautow? komedi?. O rzekomych, pojawiaj?cych si? jeden po drugim synach Iwana Gro?nego mawiano wtedy: szalbierz i z?odziej. Magnateria polska, kt?ra zaanga?owa?a si? w ich popieranie, wiedzia?a, ?e sprawa jest w?tpliwa. Zw?aszcza pojawienie si? drugiego ??e-Dymitra to ju? zupe?nie grubymi ni?mi szyta intryga. By?o wi?c jasne, ?e jest to gra dyplomatyczna, dla kt?rej „Dymitr" to tylko przykrywka. Ale nawet ca?e wieki p??niej historyk Siergiej P?atonow pisa?, ?e tylko niem?dre pa?stwo nie skorzysta?oby z takiej okazji i nie wmiesza?oby si? w zawieruch? w Rosji.

– Akcje Polak?w nie wyr??nia?y si? na tle Europy i epoki?

– Takie historie by?y powszechne. Niemal na wszystkich dworach od czasu do czasu pojawiali si? jacy? ocaleni „kr?lewicze" i pretendenci do innych tron?w: W?adys?aw Warne?czyk te? podobno „ocala?". Spotykali si? oni z poparciem, bo by?a to szansa, by wp?ywa? na sytuacj? s?siad?w, wykorzysta? ich s?abo??, trzyma? w szachu.

– W spraw? Dymitra Samozwa?ca najbardziej zaanga?owa? si? wojewoda sandomierski Jerzy Mniszech, kt?ry wyda? za niego c?rk? Maryn?. Na co liczy??

– To by? biedniej?cy magnat, a prze?om XVI i XVII w. przyni?s? schy?ek wielu rod?w. Uczyni? c?rk? ?on? cara by?o wielk? pokus?.

– Maryna nie mia?a opor?w?

– By?a ambitna. A po drugie, jak? mia?a alternatyw?? Mog?a wyj?? ubogo za m?? albo marnie? w staropanie?stwie. Wtedy robiono rzeczy gorsze: gdy w rodzinie by?o du?o syn?w do podzia?u maj?tku – a Mniszech mia? ich sporo – c?rk? osadzano w klasztorze. Nie dziwi mnie, ?e si? nie opar?a. Z tych samych powod?w w drugim ??e-Dymitrze „rozpozna?a" pierwszego m??a.

– Drugi by? podobno brzydszy.

– Czego si? nie robi dla bycia carow?.

– Gdy wybiera?a si? do Moskwy, by zasi??? na tronie przy pierwszym „Dymitrze", podpisa?a si? w ksi?dze Akademii Krakowskiej jako carowa. Rzeczpospolita nie uznawa?a wtedy tytu?u cara. Jej zachowanie by?o wybrykiem czy ?wiadom? prowokacj??

– Woda sodowa uderzy?a jej do g?owy. Otacza?a j? zgraja pochlebc?w, chc?cych zrobi? karier?. Niekt?rym si? to uda?o – je?li wyszli cali z moskiewskiej przygody.

– Akcj? na Wschodzie gor?co popiera? Ko?ci??. Czy Rzym i jezuici rzeczywi?cie liczyli, ?e ma ona szans? powodzenia?

– Ale? tak. Przecie? a? do czas?w Jana Paw?a II Ko?ci?? mia? nadziej?, ?e zlikwiduje schizm? wschodni?. Jezuici widzieli w tym szans? na odrobienie strat z czas?w reformacji. W tamtym czasie wierzono na przyk?ad, ?e hiszpa?ski konkwistador Hern?n Cort?s dlatego urodzi? si? w tym samym czasie co Marcin Luter, bo B?g chcia? podbojem Ameryki wynagrodzi? katolikom straty zadane przez reformacj?. Dlatego Rzym bra? to wszystko ca?kiem serio. Pomoc jezuit?w by?a konkretna. Pozostawali w najbli?szym otoczeniu „Dymitra", agitowali w?r?d magnaterii i na dworze kr?la, by zbrojnie poparto wyprawy na Wsch?d.
– Na kogo oddzia?ywa?a ta agitacja?

– Ambicje magnackie splata?y si? z apetytem g?odnej szlachty licz?cej na ?upy i – po 1607 r. – zawiedzionymi nadziejami rokoszan. By?a wtedy ca?a masa szlachty, kt?ra mia?a szabl?, kawa?ek gruntu i niewiele dochodu. To by? element awanturniczy i w kraju niepotrzebny. Kr?l z rado?ci? patrzy?, jak ta zgraja wyprawia si? na Wsch?d. Zw?aszcza podczas drugiej Dymitriady po rokoszu Zebrzydowskiego. Tak?e wi?c propaganda dworska pi?rem Paw?a Palczowskiego zagrzewa?a do boju. To nic, ?e Moskwa jest taka pot??na – argumentowano – Hiszpan?w by?a garstka, a zdo?ali podbi? tysi?ce Indian.

– Og?? szlachty nie popiera? polskiego zaanga?owania w Moskwie.

– Na sejmie by?y sprzeciwy, ale ci, kt?rzy si? wybrali do Rosji, zag?osowali szablami. Og?? szlachty po zbo?owym prosperity XVI w. by? najedzony i nie chcia? cudzych ziem. Pojecha? i pograbi? – mo?e, ale walka o nowe ziemie to ju? za wiele. Szlachta by?a przekonana, ?e cho? przegrana wojna to nieszcz??cie, to wygrana by?aby jeszcze czym? gorszym – oznacza? mog?a szans? na wzmocnienie w?adzy kr?la.

– Pierwszego ??e-Dymitra kr?l nie popar? otwarcie, cho? wyznaczy? mu pensj?.

– Z pocz?tku nie chcia? si? miesza?. Czeka? i obserwowa?, co z tego b?dzie.

– „Dymitr" nie okaza? wdzi?czno?ci.

– Tak, s? opinie – cho?by Borysa Florii – ?e on si? szykowa? do wojny nie z Turcj?, ale w?a?nie z Zygmuntem III. Liczy?, ?e poprze go niezadowolona z kr?la szlachta. Bezpo?rednich dowod?w nie ma, s? tylko przes?anki, jak rozkazy czy ruchy wojsk. Pierwszy ??e-Dymitr mia? du?e ambicje. Wydaje si? te? mo?liwe, ?e on wierzy? nie tyle w to, i? jest synem cara Iwana, ile nie?lubnym dzieckiem Stefana Batorego.

– Czy w kraju postrzegano wtedy Dymitriady jako wydarzenia istotne? W Rzeczypospolitej trwa?a przecie? za?arta walka o kszta?t pa?stwa, pozycj? kr?la i sejmu.

– Istotnie, Dymitriady toczy?y si? na peryferiach pa?stwa i ?ycia publicznego. Wroga przecie? nie by?o na terenie Rzeczypospolitej. Wojew?dztwa zachodnie w og?le nie widzia?y interesu w popieraniu „Dymitr?w" i og?osi?y d?sint?ressement w tej sprawie.

– A jak na to patrzy?a Europa?

– Z punktu widzenia stolic europejskich to by?y sprawy drugorz?dne, co nie przeszkadza?o, by w walkach po stronie Rosji wzi??o udzia? sporo obcokrajowc?w. Jeszcze nie rozgorza?a wojna trzydziestoletnia, wi?c gdy ca?y ten awanturniczy element na kontynencie s?ysza?, ?e gdzie? jest jaka? ruchawka, tam spieszy?. Generalnie jednak Wsch?d Europy zbytnio nie ciekawi?, a je?li – to Anglia wtedy na przyk?ad bardziej interesowa?a si? ju? Rosj? ni? Polsk?. Wi?cej jest w Polsce relacji o p??niejszej angielskiej rewolucji i ?ci?ciu kr?la Karola I w 1649 r. ni? o Polsce w ?wczesnej Anglii.

– Zygmunt III w 1609 r. zerwa? rozejm z Rosj?, uznaj?c za casus belli sojusz Moskwy ze Szwecj?, i sam zacz?? przemy?liwa? o tronie w Moskwie. Twardo obstawa? przy katolicyzmie, co zra?a?o nie tylko prawos?awnych na Wschodzie, ale te? protestant?w w kraju. Czemu nie by? bardziej pragmatyczny?

– Zygmunt III by? dobrym, gorliwym katolikiem. Jednak jego katolicyzm podporz?dkowany by? interesom dynastycznym, a nie odwrotnie. Widzia?, ?e reformacja topnieje, ?e szlachta wraca do Ko?cio?a. Moskwa za? mia?a by? oparciem w staraniach o koron? szwedzk?. Rosyjskie prawos?awie sz?o ju? wtedy w?asn? drog? – np. na granicy konfiskowano i palono nawet prawos?awne ksi??ki wydawane w Polsce cyrylic?. W jakim? sensie wi?c up?r Zygmunta przy katolicyzmie mo?na zrozumie?. Natomiast opinia, ?e by? marionetk? w r?kach jezuit?w, to wynik p??niejszej z?ej prasy. Na przyk?ad uwa?am, ?e Pawe? Jasienica kre?li? portret Zygmunta na podobie?stwo W?adys?awa Gomu?ki, gdy pisa?, ?e kr?l otacza? si? marnymi lud?mi i s?ucha? instrukcji z obcych stolic.
– Kr?l chcia? zdoby? Moskw?, ale ?rodki na wypraw? w 1609 r. przeznaczy? skromne. Lew Sapieha z gorycz? stwierdzi?, ?e „wybrali si? jak z Krakowa pod ?obz?w".

– Zygmunt my?la?, ?e wszystko b?dzie znacznie ?atwiejsze. Czy m?g? wiedzie?, ?e jego plany s? nierealne? W?adys?aw Konopczy?ski napisa? kiedy?, ?e wi?kszo?? historyk?w ma za z?e w?adcom z poprzednich epok, i? ci nie znali podr?cznik?w do historii.

W wojnie z Rosj? krzy?owa?y si? r??ne interesy. Kr?l mia? nadziej? na trzy korony – polsk?, szwedzk? i rosyjsk?. Sapiehowie chcieli odzyska? ziemie rodowe, st?d obleganie Smole?ska by?o im na r?k?, cho? ???kiewski s?usznie postulowa? omini?cie miasta i marsz prosto na Moskw?. W?adys?aw ju? wtedy chcia? zosta? samodzielnym monarch? i podoba?a mu si? bojarska propozycja obj?cia tronu. Niestety musia? d?ugo czeka? na ?mier? taty. Jezuici mieli z kolei swoje plany, by mie? si? czym wykaza? przed papie?em, a Mniszech z c?rk? swoje. Ka?dy chcia? upiec w?asn? piecze? i to parali?owa?o polsk? akcj?.

– Czy gdyby Jan Zamoyski ?y?, dosz?oby do drugiej Dymitriady?

– My?l?, ?e swym autorytetem by? w stanie powstrzyma? t? hec?. On mia? olbrzymi pos?uch i zast?py zwolennik?w.

– Jego uczniowie, ???kiewski i Chodkiewicz, ju? nie byli w stanie przeciwdzia?a??

– Nie, ale ???kiewski mia? zupe?nie inn? koncepcj? stworzenia unii z Rosj?. Na zasadzie r?wni z r?wnymi. By? tolerancyjny i rozumia? psychik? Rosjan. Nie chcia? zmusza? do katolicyzmu, proponowa? wymian? m?odzie?y i dopuszczenie Rosjan do studi?w w Polsce. Zofia Kossak-Szczucka sugerowa?a, ?e Rosjanie widzieliby go nawet na tronie, ale on nie mia? szans, bo nie pochodzi? z rodziny ksi???cej.

– ???kiewski i Chodkiewicz, mimo r??nicy zda? z kr?lem, wzi?li udzia? w walkach. ???kiewski pokona? w 1610 r. Rosjan pod K?uszynem, Chodkiewicz w 1612 r. pr?bowa? przyj?? z odsiecz? za?odze na Kremlu.

– Byli ?o?nierzami. Zrobili to w imi? lojalno?ci wobec pa?stwa i, jak Chodkiewicz, w imi? ?o?nierskiej solidarno?ci. Obaj nale?eli wtedy do odchodz?cej warstwy. Prawdziw? elit? mieli?my bowiem jedynie w XVI w. To byli ludzie, kt?rzy kierowali si? dobrem ca?ej Rzeczypospolitej, a nie w?asnymi interesami rodowymi. Nie wiadomo w?a?ciwie czemu, ale z pocz?tkiem XVII w. ta elita zaczyna zanika?.

– Jak wygl?da?a ?wczesna Moskwa w oczach Polak?w, kt?rzy tam przybyli?

– Miasto du?e, zasobne i barbarzy?skie. Z licznych pami?tnik?w wynika, ?e Polak?w zdziwi?a marginalna pozycja kobiet i r??ne przejawy pobo?no?ci. Poczucie ?wiadomo?ci europejskiej by?o ograniczone, co prawda, tylko do elity, ale polska elita uwa?a?a, ?e Rosja nie nale?y do Europy. Odr?bno?ci by?y na tyle du?e, ?e nie spotka?em si? ze zjawiskiem mieszanych ma??e?stw w tym czasie. A teoretycznie przez te kilka lat okazji nie powinno brakowa?.

– Polacy obra?ali uczucia religijne Rosjan?

– Oj, bardzo. Co z tego, ?e polski dow?dca Aleksander Gosiewski kaza? odr?ba? r?ce i nogi ?o?nierzowi, kt?ry strzeli? do ikony, i potem spali? ?ywcem ten nieszcz?sny kad?ub. Polacy naprawd? ?le si? wtedy zachowywali. Grabie?e i gwa?ty by?y na porz?dku dziennym. Jeszcze podczas pertraktacji z W?adys?awem IV dwadzie?cia par? lat p??niej rosyjscy pos?owie wypominali te akty, ba, rze? Pragi te? tym usprawiedliwiano, a jeszcze w 1941 r. Stalin Sikorskiemu przypomnia? okupacj? Moskwy. Gdy w PRL pr?bowano wyda? listy Polak?w pisane w?wczas spod Smole?ska, cenzura si? nie zgodzi?a. Po pierwsze, by nie m?ci? legendy o sta?ej przyja?ni obu narod?w, ale po drugie nikt nie m?g? uwierzy?, ?e Polacy si? tak zachowywali, ?e niemowl?ta przy piersiach matek rozcinali szablami na p??.
– By?o to post?powanie niespotykane?

– Nie, to by?a norma. Jasienica zgry?liwie zauwa?y?, ?e doszlusowali?my do og?lnoeuropejskiego poziomu. Taki by? spos?b prowadzenia wojen. Wojsko nie mia?o regularnie zorganizowanej aprowizacji, a musia?o co? je??, nie by?o te? zorganizowanych dom?w publicznych, wi?c ofiar? pobytu wojska na danej ziemi padali zwykli ludzie. Je?li wie? nie dawa?a jedzenia, to si? j? puszcza?o z dymem. To w?a?nie wtedy powsta?y oddzia?y lisowczyk?w (wyjanic) – kondotier?w, kt?rzy zachowywali si? okropnie w ca?ej Europie: w Rosji, w Czechach, nad Renem. Wynajmowali si? ka?demu. We w?asnym kraju tak ich si? bano, ?e cieszono si?, gdy szli grabi? zagranic?.

– Gdy w 1612 r. polska za?oga by?a obl??ona na Kremlu, dosz?o do przypadk?w kanibalizmu. J?zef Budzi?o, uczestnik wojny, zapisa?, ?e „gdy ju? traw, korzonk?w, myszy, ps?w, kotek, ?cierwa nie sta?o, wi??nie wyjedli, trupy wykopuj?c z ziemie wyjedli, piechota si? sama mi?dzy sob? wyjad?a i ludzie ?apaj?c pojedli. Truszkowski, porucznik piechotny, dwu syn?w swych zjad?, drugi matk?...". To by? jednak ewenement?

– Tak, zdecydowanie. Zdarza?y si? g?ody ch?opskie, ale oni jedli wtedy cho?by kor? brzozow?. Sam kanibalizm by? czym? wyj?tkowym, zw?aszcza ?e jedzono cia?a w?asnych towarzyszy.

– W jakim stanie psychicznym resztka Polak?w opu?ci?a Kreml?

– Trudno powiedzie?. Jest sporo pami?tnik?w, ale nie s? to pami?tniki psychologiczne. Opisywano wydarzenia, ale nie postawy i odczucia. Na pewno zderzenie z inn? kultur?, najpierw triumf, a potem taka katastrofa – wszystko to musia?o wywo?a? u uczestnik?w wyprawy ogromny wstrz?s. Po pierwszej Dymitriadzie w internowaniu znalaz? si? Sebastian Petrycy z Pilzna, cz?onek poselstwa kr?lewskiego i – powiedzieliby?my dzi? – politolog. Pisywa? w?wczas pami?tnik i ba? si?, ?e jak Rosjanie b?d? go wypuszcza?, to mu go zabior?, wi?c cz??? ukry?, a cz??? zniszczy? – jako? znajomo to brzmi, prawda? Ci, kt?rzy byli internowani po marcu 1607 r., czyli obaleniu pierwszego ??e-Dymitra, mieli jeszcze ca?kiem zno?nie. Gdy w 1612 r. polska za?oga na Kremlu w ko?cu skapitulowa?a (7, a nie 4 listopada! – dat? przesuni?to, by ?wi?to nie wypada?o w rocznic? Rewolucji Pa?dziernikowej), cz??? przy wychodzeniu jeszcze wyr?ni?to.

– Mimo smutnego fina?u, do dzi? m?wi si?, ?e przynajmniej jako jedyni zdobyli?my Kreml. To rzeczywi?cie pow?d do dumy?

– Nie bardzo – nie utrzymali?my si? tam przecie? d?ugo. Okupacja Kremla zaszkodzi?a opinii o Polsce w?r?d Rosjan. Wkraczaj?c do Rosji zerwali?my rozejm. Polityka zagraniczna dworu kr?lewskiego nie by?a wi?c szko?? cn?t. Tak?e zaj?cie Saragossy za czas?w Napoleona nie przyczynia nam chwa?y. Udzia? w okupacji innego pa?stwa nie powinien by? powodem do chluby.

– Hiszpania wysy?a?a swoich awanturnik?w ??dnych fortun za morze, by podbijali Indian, a my do Moskwy i na Dzikie Pola. Czy jest przyk?ad pokojowego skanalizowania energii w tamtej epoce?

– Francja drugiej po?owy XVII w. Szlacht? zatrudniono na dworze, lokuj?c j? tak?e w administracji i daj?c zarobi? w wojsku.

U nas tego wszystkiego zabrak?o.

– Jaki by? bilans Dymitriad dla Rzeczy­pospolitej? By? z tego jaki? po?ytek?

– Ja go nie widz?. By?a to wielka awantura i nic wi?cej. Tyle ?e pozbyli?my si? elementu, kt?ry by u nas rozrabia?. Szcz??liwie wyszli?my z tego wszystkiego z nienaruszonym terytorium i opini? pa?stwa silniejszego. Natomiast Dymitriady nie wp?yn??y dobrze na stosunki mi?dzy narodami, pog??bi?y wrogo?? i stereotypy. Rodzi si? ksenofobia. Polak to od tej pory gwa?ciciel, grabie?ca, a Rosjanin to barbarzy?ca. Warto odnotowa?, ?e cho? polska szlachta sporo zapo?ycza?a od innych narod?w, to trudno pokaza?, by?my co? w?wczas zapo?yczyli od Rosjan. By?a to niefortunna wyprawa, ale rozumiem, ?e pokusa by?a olbrzymia.
Natomiast pocz?tek XVII w. to by?o – jak przypominaj? r?wnie? rosyjscy historycy – pierwsze wielkie wtargni?cie kultury europejskiej na terytorium Rosji. Do Moskwy przybyli w?wczas nie tylko awanturnicy. Pojawi?y si? ksi?gozbiory, kt?re ju? tam zosta?y. W XVI w. wysz?o w Rosji wszystkiego szesna?cie ksi??ek. W Rzeczypospolitej par? tysi?cy. Tak wi?c od Dymitriad zacz??a si? epoka polskich wp?yw?w w Rosji. Mimo do?wiadczenia Smuty i polskiej okupacji w po?owie tamtego stulecia pojawiaj? si? w Moskwie polscy rzemie?lnicy, ale te? pisarze i duchowni. By?a to normalna emigracja zarobkowa – o czym w Polsce ma?o si? m?wi. Przez pewien czas polszczyzna odgrywa?a na Kremlu tak? rol?, jak j?zyk francuski w?r?d polskiej elity. Ca?y barok rosyjski to, zdaniem wielu, sp??niona recepcja polskiego odrodzenia. Te wp?ywy sko?czy?y si? wraz z epok? Piotra I. Ka?dorazowa europeizacja Rosji oznacza?a – jak pisa? Aleksander Br?ckner – koniec polonizacji.

категории: [ ]