Krasicki I. GRACZ

S?usznie ni?nik czerwienny, a kinal z nazwiska,

Uczczony matedorstwem. Jemu kart igrzyska

Winni?my, a walecznym dumne bohatyrem,

Wysz?y na ?wiat szulery pod wodzem Lahirem.

Tak si? zwa? ten, co pierwszy dla zabawnej wsp??ki

Pod r??nymi barwami zebra? cztery pu?ki

I ka??c si? bi? lalkom, g?upiego gdy bawi?,

Wszystkim jego nast?pcom kunszt zacny objawi?.

Wesz?y karty w potrzeb? tak jak innych wiela,

Kt?rych dziwacki wymys? gdy ludziom udziela,

P?aciemy haracz modzie. St?d tyrany nowe,

Kr?le winne, czerwienne, ?o??dne, dzwonkowe,

Bez wzgl?du na poddanych maj?tku ostatki

Coraz ci??sze wk?adaj? jarzma i podatki.

?ask pa?skich (jak zazwyczaj) rywale, rywalki,

Dworzany - ni?nikowie, faworytki - kralki,

Zaw?dy w wojnie, a z nimi i ich adherenci.

Bij? wszystkich, skoro si? ich kolor wy?wi?ci.

Kr?l najstarszy u innych; nasz jarzmu niezdolny,

Pod tuzem jak pod prawem sadza go lud wolny.

Bije wi?c wst?pnym bojem i kr?le, i kralki,

A my g?upi, co gramy, p?aciemy za lalki.

I lalki nam te? p?ac?. Co ziemi i pi?dzi

Nie mia? przedtem, dzi? Marek hrabia na ?o??dzi.

Z ?aski malowanego kr?la jegomo?ci

Posiada sumy, weksle, fanty, maj?tno?ci.

Jako strumyk, co z letka po kamyczkach ?cieka,

Nim si? z niego tak znaczna ustanowi rzeka,

I? j? majtek w ?egludze ?artkim porze wios?em,

Tak szed? Marek do zbior?w szulerskim rzemios?em.

Pod?e s? gr?w wspania?ych pierwsze towarzyszki,

Chcesz przyj?? do faraona, trzeba zacz?? w pliszki,

Trzeba skrz?tnym staraniem, gdy pora u?ycza,

Pr?bowa? r??nych los?w i w rusa, i w bicza,

A zacz?wszy w ciskank? z ch?opcy, po miesi?cu

Ko?czy? z pany w?r?d luster graj?c po tysi?cu.

Naj?mielej w?dz takowy do zwyci?stwa zmierza,

Kt?ry si? od prostego dos?u?y? ?o?nierza.

O wy, dusze wyborne i wi?ksze nad prawo!

Wspania?y punkt honoru co trzymaj?c ?wawo,

Zaufani, ?e na was cios kary nie natrze,

Na bankowym fortun? stawiacie teatrze,

A szacownej wolno?ci stawaj?c si? wzorem,

Domy wasze trzymacie szulerstwu otworem.

Pozw?lcie, dusze wielkie, dusze uwielbione,

Niechaj igrzysk Fortuny uchyl? zas?on?.

Asamble. Nios? karty i sztony, i marki,

A jako bankierowie na walne jarmarki,

Zasiadaj? szulery w wielkie dzie?a wprawne,

Ko?o nich jak na smyczy pacyjenty s?awne.

Ten nowy kabalista zaczyna kwerendy,

Stawi? na pi?tk? z asem po?ow? arendy,

Tamten, zazdrosnym okiem patrz?c na koleg?,

Sypie na kralk? pe?n? pszenicy komieg?.

Przegra? ni?nik, ?w ni?nik, co si? by? tak ws?awi?,

Zgni?t? Antoni z?oczy?c? i w komin wyprawi?.

Marcin damie ?eb urwa? za dwa ?aszty ?yta,

Klnie J?drzej nieszcz??liwy i z?bami zgrzyta,

A ?e s?siad na tak?? jak on kart? stawia,

D?sa si? na s?siada, mruczy i przymawia.

I ?w przegra? i westchn??, a J?drzej si? cieszy.

Coraz wi?cej zgromadza zysk szulerskiej rzeszy:

Z?oto brz?czy, ten daje, a tamten odbiera,

?w, ?e przegra?, za siebie coraz si? obziera,

Kto? mu przyni?s? nieszcz??cie. Piotr przegra? na kralk?,

By?by i wi?cej przegra?, szcz??ciem postrzeg? balk?,

Posun?? si?, a miejsca gdy lepszego si?ga,

Ju? nietrwo?ny, jak siedzi, zgra? si? do szel?ga.

Zgra? si?. a nowy Tytan, zjad?o?ci? roz?arty,

Jak Oss? i Pelijon rzuci? w g?r? karty;

Wyzywa, a w perorach ?wawo rozpocz?tych

Blu?ni ?ywych, umar?ych, i grzesznych, i ?wi?tych.

Piotr wi?cej jeszcze przegra?, przecie? si? u?miecha,

?miech w u?ciech, a ?zy w oczach, wi?c tajemnie wzdycha.

?al dokucza, wstyd broni; tr?jka nieszcz??liwa,

Trojka niegdy? pomy?lna, a teraz zdradliwa,

Poczw?rnym z?ym padnieniem zgubi?a go marnie,

Osierocone z?oto chciwy bankier garnie,

Nie masz czasu i ?egna? mi?e towarzysze;

Poszed? smutny, siad? w k?cie i satyry pisze.

Pisz, bracie, dobre b?d?, pi?kne i zbawienne.

W drugim k?cie - na losy p?acz?cy odmienne,

Co najwi?ksz? pociech? strapionego gracza,

Znalaz? ?ukasz nieszcz?snych awantur s?uchacza.

Za nic Rzymu i Aten s?awne oratory,

Natenczas kiedy szuler p?aczliwe perory

Rozpoczyna wybornym sposobem i kszta?tem:

Jakim los rozjuszony nies?ychanym gwa?tem

Sro?y? si?, jak tylekro? szcz?sne i wygrane,

Owe karty z kaba?y, karty doznawane,

Odmieni?y si? wszystkie, odmieni?y nagle,

A gdy d?? wiatr pomy?lny w rozpuszczone ?agle,

Gdy ju? okr?t ku mecie d??y? w bystrym biegu,

Gdy ju? portu dotyka?, rozbi? si? na brzegu.

Rozbi? si?! - Umilk? m?wca, westchn??, g?ow? kiwn??,

Rozbi?! - Powt?rzy? s?uchacz i ?a?o?nie ziewn??.

Wrzask. - O co? - Jak nie wrzeszczy?. Zyski oczewiste

Straci? Jan. Wielkim g?osem wotum uroczyste,

Co w zakl?ciu wskr?? serca s?ysz?cych przenika,

Czyni, ?e gra? nie b?dzie... i stawia ni?nika.

Stawia zdrajc?, co tyle z?ota na bank wegna?,

Stawia na po?egnanie; przegra?... nie po?egna?,

A los?w nieszcz??liwych dope?niaj?c miarki,

Pozbywszy gotowizny gra teraz na marki.

?le rzecz s?dzi? z pozoru. O marki, o sztony!

Kt?? by zgad?, ?e?cie czasem warte milijony.

Spytaj Jana, opowie, ko?cianymi znaki,

Jak z s?ug pany, a z pan?w sta?y si? ?ebraki.

Piotr kontent. Piotr, co wczoraj trzysta nie ?a?owa?,

Dzi? wzi?? rewan?: trzy wygra?, do kieszeni schowa?.

Oszuka?, bo gra? przesta?, tych, co wczoraj grali,

J?cz? nad srog? zemst?, wi?c si? ich u?ali;

Niech wygrane odbior?. Stawi?, przegra?, drug?,

I ta posz?a. Nie bawi?c z odgrywaniem d?ugo,

Co chcia? pocieszy? niby zawstydzone franty,

Da? pi??set w gotowi?nie, a tysi?c na fanty.

Przegra?, lecz pi?knie przegra?, nie oszcz?dza zbioru,

Ale przegra? na s?owo, a to d?ug honoru.

Niech g??d mr?, niech kln? pana s?u??cy niep?atni,

?ebrak on na potrzeby, na zbytki dostatni.

Pierwszy d?ug kart u niego ni? zas?ug, ni? cnoty,

Woli p?aci? za kralk? ni? wspom?c sieroty.

Nie kaza? tak kr?l polski, lecz kaza? czerwienny,

A zbytek, coraz w g?upich zap?dach odmienny,

W tym tylko jest stateczny, ?e niecnot? wdzi?czy.

To nie honor zap?aci?, gdy sierota j?czy,

Kiedy p?acze rzemie?lnik, s?uga strawion prac?,

A honor, gdy si? zbytki i niecnoty p?ac?.

Jan obj?? po rodzicach maj?tno?? dostatni?,

Wjecha? w miasto, a wpad?szy w filutowsk? matni?,

W takie go facyjendy wprawi? kunszt ?otrowski,

?e w rok posz?y intraty i sumy. i wioski.

C?? teraz czyni? Oto widz?c w worku pustki,

Z sz?stek robi si?demki, a z si?demek sz?stki.

?yje wi?c jeszcze lepiej, ni? kiedy by? panem,

A tera?niejszym dobrze dyryguj?c stanem,

Kto wie, je?li co przegra?, nazad nie odkupi.

A jak zdrad? postrzeg?? Albo? to Jan g?upi.

Wy?wiczy? si? on nie?le. S? mistrze uczeni,

Co kiedy zechc?, ?o??d? uczyni? z czerwieni,

Co pamfila skinal?, a gdy karta zmyka,

Z kr?la kralk? uczyni?, a z tuza ni?nika.

?wiat si? przepolerowa?. Bogdajby by? dziki,

Bogdaj wiecznie przepad?y tuzy i ni?niki!

Dla g?upich si? zacz??y, m?drzy je przej?li

I co by si? kartami bawi? tylko mieli,

Trac? na nich czas drogi, maj?tek i cnot?,

A zbrodni filutowskich przejmuj?c ochot?,

Oszukani, utratni, zdrajce i oszusty

P?ac? g?upstwu da? zdzierstwa, zbytk?w i rozpusty.