Krasicki I. PALINODIA

Na co pisa? satyry? Cho? si? z?e zbyt wznios?o,

Przesta?my. ?wiat poprawia? - zuchwa?e rzemios?o.

Na z?e szczero?? wychodzi, prawda w oczy kole,

Wi?c ju? ?aja? przestan?, a podchlebia? wol?.

Kt?rych wi?c grzbiet niekiedy, mnie rozum nawr?ci?,

Przyst?pujcie? filuty, nie b?d? was smuci?.

Ciesz si?, Pietrze, zamo?ny, ozdobny i s?awny,

Dobrym kunsztem uros?e?, nie z?odziej, lecz sprawny,

Nie szalbierzu, lecz dzielny umys??w badaczu,

Nie zdrajco, ale z dobrej s?awy korzystaczu,

Nie rozpustny, lecz w grzeczne krotofile p?odny,

Przyst?p, Pietrze, bezpiecznie, bo? pochwa?y godny.

Ciesz si?, Pawle. Oszuka? to kunszt doskona?y,

Ty? mistrz w kunszcie, wi?c winne odbieraj pochwa?y.

Fraszka Machijawel?w wykr?ty i sztuki,

Przenios?e? g??boko?ci? tak zacnej nauki

Wytworno?? przesz?ych wiek?w. Uczni?w ci przybywa,

Winszuj? ci, ojczyzno moja, b?d? szcz??liwa.

Janie zacny, co? ojc?w maj?tno?? utraci?,

Fraszka z?oto, masz s?aw?, masz tych, co? zbogaci?.

Brzmi wdzi?czno??, mi?o s?ucha?, cho?by i o g?odzie.

O szcz??liwa ojczyzno! szcz??liwy narodzie!

Masz umys?y wyborne, dusze heroiczne,

Zewsz?d wielkie przyk?ady, wspania?e i liczne,

Zewsz?d.... Po c?? te ?miechy? Niech Zoil uw?acza,

Niechaj zjadliwe pi?ro w ???ci coraz macza,

Nie przeprze. Ci, co satyr udali si? drog?,

Mszcz? si? na wielkich, ?e by? wielkimi nie mog?.

Ta pobudka, co bardziej ni? ?arliwo?? wzrusza,

Wzbudzi?a Juwenala i Horacyjusza,

Kiedy pod pretekstami obyczaj?w zdro?nych

Targali si? w?r?d Rzymu na ja?nie wielmo?nych,

Gdy szydzili z konsul?w mimo ich topory,

A co skarb (jak zazwyczaj) okrad?y kwestory,

Cho? nie kradli otwarcie, byli po?ajani.

Augury, z charakteru chocia? powa?ani,

Chocia? w mocy, w kredycie bywali ustawnie,

Cho? ostro?nie grzeszyli - ?ajano ich jawnie.

Nie wiedzieli prostacy, ?e co lud obchodzi,

?e co ma?ym nie wolno, to wielkim si? godzi.

Nie chcieli raczej wiedzie?; a zajad?o?? w?ciek?a,

Skoro si? w pierwsze stopnie zuchwale zaciek?a,

Nie patrz?c na osoby, lecz ?cigaj?c zdrajce,

W?r?d ko?cio?a, senatu bra?a winowajce.

Ale te? z mody wyszli, ma?o je kto czyta,

A co komu do tego, kto by? hipokryta,

Kiedy ?y? Juwenalis, na przym?wki skory,

Co st?d Persyjuszowi, ?e krad?y kwestory?

?le czyni?, ?e si? na nie z satyr? o?mieli?;

Kto wie, milcz?c czyby si? z nimi nie podzieli?.

Jak na?wczas, tak teraz ma?o kogo wzrusza,

?e augury gorszy?y za Horacyjusza,

To przywilej urz?du. Dumny a bogaty,

Nie dla wr??ki ?y? augur, ale dla intraty.

Pretor ?e w trybunale niekiedy pob??dzi?,

Tym gorzej przegranemu; kto wygra?, os?dzi?,

?e pretor sprawiedliwy. A poeta za co

G?os podni?s?? Nie?le milcze?, czasem za to p?ac?.

Tak by nam czyni?, ale ?atwiej z paszczy wilczej

?up wyrwa? ni? dokaza?, ?e poeta zmilczy.

Wi?c gdy milcze? nie mog?, tak jak przedsi?wzi??em,

Ka?dego w szczeg?lno?ci, wszystkich chwal? wspo?em.

Jak Piotr, Pawe? z osobna, mnogimi orszaki

Przyst?pujcie szulery, oszusty, pijaki,

Hipokryty, pieniacze; niech ka?dy przychodzi,

Stratni, sk?pcy, filuci, i starzy, i m?odzi.

Zgo?a kogom ukrzywdzi?; ile tylko zdo?am,

Przychod?cie, com niebacznie powiedzia?, odwo?am.

Do czego? w polerownym tym wieku przywyk?a,

P?ci pi?kna, czy? krok pierwszy. C?? wstyd? - Marno?? znik?a.

Co honor? - Mistrz dziwaczny i tyran ponury.

Oswoi?y?cie cnot?, ju? innej natury:

Zgodzi?a si? z wdzi?kami, a co niegdy? dzika,

Ju? pieszczotom niesprzeczna i modzie przywyka.

Bogdaj ?w czas szcz??liwy nigdy by? nie mija?,

Kiedy si? kr?l ze trzema stanami upija?!

Nie by?o?, prawda, rz?d?w, lecz by?o weso?o.

Wr??cie si?. dobre wieki, niech pogodne czo?o

Oznacza wn?trzn? rado??. Trunek troski goi,

Trunek serca orze?wia, trwog? uspokoi

I b?dziemy szcz??liwi. Dobrej chwile dawce,

Bierzcie, co wam nale?y, chwa??, marnotrawce;

Dobro? serca w was mieszka, czynicie szcz??liwych,

Na c?? ran? rozj?trza? w pismach uszczypliwych?

Dusze s?odkie, do?? kary. ?miech kr?tki, p?acz trwa?y.

Nie satyr, lecz pochwa?y godni?cie i chwa?y.

Straci? Tomasz maj?tno??, lecz kraj przyozdobi?:

Pa?ac zosta?, tapiser na meblach zarobi?.

Przeni?s? pysznym ogrodem Francuzy i W?ochy,

Nie mia?, prawda, pszenicy, ale mia? karczochy.

Zgo?a pi?knie z nim by?o. ?le z sk?pymi wsz?dzie,

Przecie? i tych nie ga?my, a cho? w zdro?nych rz?dzie

G?rne miejsce trzymaj?, cho? dzicy, nieczuli,

Z wstydu, wzgl?d?w i cnoty chocia? si? wyzuli,

Przecie? si? czasem zdadz?. P?u?ne te bydl?ta

Orz?, kto inny zbiera. St?d hojne pani?ta,

Co spas?e g?odem ojc?w, na dow?d wdzi?czno?ci

?miej? si? z fundator?w swojej wspania?o?ci.

Niech si? ?miej? do woli. R?wnie to los dzieli,

Przyjdzie czas, gdy si? i z nich drudzy b?d? ?mieli,

Ja chwal?. W czym z?e karty? Kto przegra?, ten gani.

Ci, co do tego stanu nie s? powo?ani,

Pr??no blu?ni?. ?e dobre, wyprobuj? snadnie:

Wojciech, ?w s?awny Wojciech, kiedy gra, nie kradnie.

Niechby gra?, niechby grali oszusty, matacze,

Hipokryty, z?odzieje, rozpustni, pieniacze,

Mniej by by?o szkarady. Dw?r? To ?r?d?o cnoty,

Dw?r - cecha, gdzie si? wielkie probuj? przymioty,

Dw?r - szko?a uczciwo?ci, skarbnica poloru,

Zgo?a cokolwiek dobrze, to wszystko u dworu.

Wi?c grzeczne Sokratesy, Platony dorodne,

Pe?ne wdzi?k?w Seneki, Cycerony modne,

Solony manijerne, Epiktety sprawne,

Tacyty ?artobliwe, Katony zabawne

U dwor?w si? wyl?g?y; a nas, prostych, rzesza

Na ho?d tym wielkim duszom, zdziwiona, pospiesza.

I ja biegn? za gminem, ile mog? zdo?a?.

Lecz nie dosy? przeprosi?, nie dosy? odwo?a?.

Niechaj pozna ?wiat ca?y z daleka i z bliska,

Kiedym gani?, tai?em ganionych nazwiska.

Chwal?, niech b?d? jawni... Rumieniec?... Nie chcecie?

Zacny wstydzie! Osiad?e? na tych czo?ach przecie.

C?? czyni?? Nieznajomych czy w dw?jnas?b s?awi??

M?wi?? - czyli umilkn??? Tai?? - czy objawi??

Milcz?. Szacowna skromno?? zdobi wielkie dusze.

Niech?e s?dzi potomno??, a ja pi?ro krusz?.